Prometeusz , Syzyf i …Wall-e. Taka zwykła szkolna praca

PIN

Chciałem zcząć od :

„…nie jestem zwolenikiem spiskowej teorii dziejów,
nie jestem za szczepionkami,
nie jestem za PiS,
nie jestem za PO,
nie jestem za kwarantanną,
nie jestem za uwolnienieniem,
nie jestem za ekologią,
nie jestem za wycinaniem lasów,
nie jestem za liberalizmem
nie jestem za radykalizmem….” 
Zacząłem mnożyć kolejne „nie” i nagle uświadomiłem sobie, że z każdym następnym się pogrążam! Podstawą w mojej pracy trenerskiej z zawodnikami była świadomość, że nasz mózg nie rejestruje „nie”. Innymi słowy jestem „za”? To jakaś przewrotność losu, w którym tkwię od zawsze!
Nigdy nie byłem pewien. Jak sami zwróciliście uwagę niezależnie od tego czy jestem za, czy przeciw to jednak przy takiej ilości sprzeczności, zawsze pośrodku. Czyli, dostajesz w ryj z prawej i z lewej strony, tym samym albo się uodparniasz albo giniesz albo… z wygody stajesz po jednej ze stron.
Żyję już 50 lat i sami musicie ocenić dlaczego.

Od jakiegoś czasu mam potrzebę mierzenia się z moimi myślami na kartkach notesów. To troszkę jakby grać w szachy z samym sobą. Nie liczy się wynik tylko ćwiczenie umysłu. Nie rozumiem skąd to się wzięło. Może tęskniłem za dawną szkołą? Może miałem wyrzuty sumienia, że gdy mogłem nigdy nie przykładałem się do szkolnych tekstów?

Muszę przyznać, że zawsze miałem problem z Prometeuszem.Wierzyłem w jego czyste intencje gdy lepił istoty, troszkę mniej gdy dawał im duszę z cudzego ognia (kradzionego!), wiara wróciła gdy zaczął edukować w zakresie rzemiosła i sztuki, po raz kolejny miałem wątpliwość gdy zabrakło mu cierpliwości i wiary w to, że istoty same nauczą się rozpalać ogień. Nie wiem co myśleć o „obniżeniu podatków” na drodze fortelu (ja nie mam nic przeciwko podatkom, tylko bogom, którzy nimi dysponują… tamtych nie znałem). Może Bogowie w swojej nieograniczonej mądrości wiedzieli jak zakończy się sztuczne popychanie w rozwoju, może wiedzieli już wtedy, że w 2020  będziemy zbierać plastik z dna oceanu? Wierzę, że prawdziwa boskość polega na nudnej cierpliwości czekania i radości obserwowania tworzenia się czegoś nieoczekiwanego… może boskość to nie tworzenie świata, tylko wędrówka w zachwycie i opieranie się potrzebie wprowadzania poprawek? Czasami myślę, że Prometeusz to tylko niedojrzała młoda istota z potencjałem na Boga, która zapragneła być rodzicem – bo znudził mu się nudny boski świat – nie mając świadomości płynących z tego tytułu konsekwencji. Może miał dobre intencje podobnie jak współczesne mamusie, które wchodzą do szatni za swoimi synami (5-12 lat) i wyciarają im ręczniczkami nie tylko tyłki. Tak naprawdę nie mają cierpliwości aby czekać, nie chcą znosić bólu mokrych spodni, przyciętych „ptaków” i zgubionych majtek. Prometeusz nie chciał cierpieć oglądając upadki, krew i łzy powołanych do życia istot (cierp – liwość jest trudna dla młodych w niebie bo wszystko dostawali natychmiast). Nie wiem czy to bardziej brak wiary w ich samorozwój czy tylko ego, które podpowiadało, że on jako stwórca już nie zobaczy skończonego dzieła. Może ta straszna kara, która go spotkała, to tylko wyraz prawdziwej miłości i dojrzałości Bogów, którzy dali mu kolejną szansę dojrzeć przez cierpienie. Może boskość to zrozumienie, że nie można całkowicie wyeliminować bólu za to można smakować i bardziej doceniać chwile pomiędzy? 

Również Syzyf jest jakiś niejednoznaczny… Niby super król, niby taki inteligentny i ambrozją karmiony (koksik delikatny?) a sekretu bogów dochować nie potrafił? Czyżby też ego? Wiecie (ja wiem) jak to jest, gdy ktoś ważny mi coś powiedział i ja to wiem i jak powiem to stanę się tak samo ważny, albo tylko zdyskredytuję jego wielkość w oczach innych… Widmo zasłużonej kary zmusza go jadnak do myślenia! Syzyf myślał: „okpię śmierć (okpię Tanatosa)” to nie było: „uratuję moich poddanych” od śmierci! On był najważniejszy, ale przy okazji stał się na chwilę bogiem dla swoich poddanych, bo oni też zyskali dodatkowe chwile życia (nieważne jakiego). Każdy z nas chwile chce być bogiem, naukowcy, księża, biznesmeni, sportowcy, lekarze, mikrobiolodzy… lub mieć boga obok siebie aby dawał gwarancje właściwych odpowiedzi, abyśmy nie musieli brać na siebie konieczności sprawdzania i odpowiedzialności za prawdę. Niby super życie, jednak odejść nie chcę bo czegoś nie dokończyłem bo zawsze jest coś jeszcze do zrobienia, przecież „ja wiem lepiej”, przecież „powinienem być nieśmiertelny”… Nie wiem dlaczego, ale znowu bardziej ufam Bogom, którzy może wcale nie chcieli go ukarać ze złości, tylko z miłości podarowali mu jedyną niepowtarzalną szansę aby dołączyć do ich boskiego świata. Przez prawdę codziennego wspinania się z ciężarem na szczyt (bez oczekiwań) i codziennych upadków i startów od nowa. Potrafię sobie wyobrazić wędrówkę w dół z oddechem pełną piersią (bo bez kamienia), bez rozczarowania nie osiągnięcia szczytu, bez obawy o kolejną wędrówkę, bez obawy o porażkę…

Najbardziej przekonuje mnie Wall-y. Dyscyplina codzienności, nudne powtarzanie czynności, wcale nie twórczych, ale niezbędnych, buduje w nim wrażliwość funkcjonalną ale również uczucia… może to tylko anomalia programu? Staje się bardziej ludzki niż istoty, które ludźmi nazywamy. Napisałem i samego mnie to zaskoczyło! Czy na tym polega uszlachetnienie przez pracę? Ale tak wielu pracuje a tak niewielu jest szlachetnych? Czyżby to stare, romantyczne filmy muzyczne? Przecież Wall-e oglądał tylko takie (bez strzelanin, bez przemocy, bez dróg na skróty, bez „fame”)? Robot dbający o codzienność wracając do troszkę romantycznej, ale uśmiechniętej przeszłości nauczył się być… człowiekiem/Bogiem?

Czas na podsumowanie…
Wielu ludzi diagnozowało współczesny sobie świat. Ktoś powie, że ja nie mam do tego kompetencji i pewnie będzie miał racje. Dlatego ograniczę się tylko do „chcemy więcej za mniej”. Więcej wygody za mniej pracy, więcej bezpieczeństwa za mniej uważności, więcej emocji dla nich samych (a nie jako nagroda za doskonały warsztat). Zaczęliśmy tworzyć kolejne systemowe rozwiązania aby to wszystko sobie zapewnić. Co jakiś czas okazywało się, że systemy szwankowały, ale my tłumaczyliśmy sobie, że trzeba je udoskonalić… i tak doszliśmy do punktu, w którym systemy są już nieefektywne bo zbyt rozbudowane, tym samym zbyt kosztowne i zbyt ciężkie a my zbyt leniwi i przestraszeni aby z nich zrezygnować. Potrafimy w kryzysie zastąpić na chwilę jeden system innym, ale ciągle jesteśmy oderwani od realnych kosztów (plastikowe butelki i torebki na zakupy zastąpiliśmy plastikowymi rękawiczkami i maseczkami… jedne i drugie niestety wędrują na dno oceanów). Przestaliśmy za to zajmować się najważniejszym czyli doskonaleniem nas samych! Niestety, to trudne bo wymaga powrotu do starych zapomnianych praktyk. Ale to jedyna szansa jeżeli nie chcemy przegrać ze sztuczną inteligencją! Notabene często zastanawiam się, kim trzeba być, aby wierzyć, że coraz słabszy człowiek bez kręgosłupa stworzy sztuczną istotę, która ten kręgosłup będzie miała?

Świat zawsze szukał Prometeuszów i Syzyfów ale czasami czasami znajdowały się kreatury (Hitler, Stalin) którzy zapewniali, że znają wszystkie odpowiedzi niezależnie od ceny  którą trzeba było zapłacić za dowody potwierdzające ich tezy. Świat czasami potrzebował również Wall-eich w ludzkim ciele, ale bez neutralności danej robotom, takich jak Wincenty Pstrowski (200…300% normy). Najbardziej kochaliśmy Ich za to, że podejmowali decyzje lub pracowali za nas… później zawsze czuliśmy rozczarowanie, bo nawet idąc tylko obok albo kawałek za wyzwolicielem, w kluczowych momentach trzeba było wystąpić przed niego aby potwierdzić przynależność do grupy. Nawet w tym miejscu byliśmy lojalni, szczególnie gdy dobrze opłaceni, ale gdy trzeba było oddać życie? Własne ok… ale dziecka? Zadziwiająca jest dla mnie rola korony w zniewoleniu ludzi od najdawniejszych czasów. Korona zawsze dodawała powagi sytuacjom czy władcom. Przenieśmy się na chwilę do Egiptu. Faraonowie rządzili ludem za sprawą przewidywania zaćmienia słońca. Podczs całkowitego, wokół ciemnej tarczy księżyca widnieje delikatna promienista aureola-KORONA SŁONECZNA, której kształt i rozmiary zależą od fazy aktywności Słońca (zachodzi, gdy stożek pełnego cienia Księżyca nie dotyka Ziemi, lecz kończy się nad jego powierzchnią). Wystarczyło zebrać wszystkich i na ich oczach „wyłaczyć światło”, przestraszyć, zapytać czy już będą grzeczni i przy ewentualnych głosach sprzeciwu przestraszyć, że ten stan potrwa baaaaaardzo długo. Później wystarczy „zapalić” i ludzie są szczęśliwi. Byle tylko nie uwierzyli, że mają na cokolwiek wpływ! W starorzytnym Rzymie trzeba było bardziej wyrafinowanych metod. Ludzie potrzebowali „chleba i igrzysk”. Gdy tylko sytuacja była niebezpieczna i groziła zamieszkami na ulicy KORONOWANY rzucał chleb a później organizował igrzyska z dużą ilością krwi. Kreowano nowych bohaterów (było w tym jednak więcej prawdy niż dziś bo oni ryzykowali swoim życiem, dziś wystarczy je oddać mediom). Teraz współcześni Faraonowie połączyli wszystko w całość…

Telewizja i komputery zapewniły zasięgi… Zadbali o upadek jakichkolwiek autorytetów (wystarczył tylko „wolny” rynek i internet…). Teraz trzeba było „zgasić słońce”- przestraszyć, ale w sposób nieco bardziej wyrafinowany. Aby spoglądając w lustro nie widzieć tchórza, wystarczyło wbić do głowy, że martwimy się o innych. Kolejny krok to „chleb” – no my mamy nieco większe potrzeby czyli trzeba było zadbać o krewetki i papier toaletowy (Lidl i Biedronka zawsze czynna). Ważne, że my ratując świat siedząc na dupie mamy wszystkie niezbędne do życia elementy. Neważne również, że obrażamy się na tych, którzy wychodzą, ale oczywiście przymykamy oko na panie z Biedronek, Lidli, kurierów. Igrzyska to sprawa najłatwiejsza, stworzyliśmy już komputerowe symulacje każdej dyscypliny sportu, a gdy brakuje nam realnej krwi to pozwalamy na walki w klatce Fame MMA lub oglądamy walki uliczne na gołe pięści! Problemy mieliśmy tylko z oświeconymi : Chrystus, Budda, Kabir, Lao Tzu … ale szybko wykorzystaliśmy Ich do wzrostu PKB tworząc kościoły i religie! W tej sytuacji nawet Oni by nie pomogli (wyobraźcie sobie teraz Chrystusa na ulicach… zamknęliby go w psychiatryku!).

Największym problemem dla współczesnych Faraonów jest masa krytyczna ludzi oświeconych/spójnych (nie inteligentnych, nie specjalistów, nie ambitnych, nie perfekcyjnych). Byliśmy tak blisko aby ją osiągnąć, że politycy, kapłani, Faraonowie staliby sie zbędni! Byliśmy tak blisko, że trzeba było uciec się do KORONY!!! Jak to się stało, że będąc o krok od celu pozwoliliśmy się przestraszyć i odebrać sobie edukację, kulturę, sztukę, sport, prawo (w takiej kolejności!)…

No cóż mogę odpowiedzieć tylko jako sportowiec. Przed linią mety boli najbardziej !!!

Nie ma znaczenia ile kryzysów przeżyłeś wcześniej. Jeżeli grasz o wszystko bądź świadomy do końca (cierp-liwie do końca). Wiedz, że to właśnie na końcówce przychodzą wszystkie zwątpienia i słabości. Każdy nieodbyty trening, każda dodatkowa lampka wina lub piwa, każda arogancja, każdy brak skupienia się na sobie na rzecz lekceważącego porównywania się do kogoś wbija Ci się w ciało. To nie rywal wygrywa to my przegrywamy. Sami musimy się zdecydować czy odpuścimy ten wyścig czy akceptując nasze słabości zaakceptujemy również możliwość porażki. W takim wyścigu tworzymy nawyk oddawania 100% siebie bez oczekiwania wygrywania czy lepszego życia. W takim wyścigu nie ma znaczenia jak przedłużyć życie. W takim wyścigu dowiadujesz się, czym chcesz wypełnić życie a to co poza nim nie ma znaczenia. Byliśmy blisko, ale zgrzeszyliśmy arogancją! Zgrzeszyliśmy bylejakością w budowaniu kręgosłupów kolejnych pokoleń! Zgrzeszyliśmy brakiem szacunku wobec czasu niezbędnego dla budowania zdrowych nawyków i techniki, które są podstawą jakości. Bez niej pozostaje tylko walka z zaciśniętymi zębami! Ale w takiej walce jest ogromne niebezpieczeństwo!

EMOCJE!
Tak wiem. Pasja i emocje to kwintesencja naszych czasów!? Jednak w emocjach reagujemy nieadekwatnie (nadmiernie) oraz jesteśmy niestety bardzo podatni na manipulację. Zaczynamy wierzyć w bardzo radykalne rozwiązania. Jednym mama zabrania ćwiczyć jakikolwiek sport, innym ojciec każe walić ciosem młotkowym! Jedno i drugie nie ma czasu aby z dzieckiem porozmawiać. Dlaczego? Nam rodzice tłumaczyli, że mamy prawo bronić siebie lub innych w imię wartości. Teraz dzieci piorą się w szatniach filmując to dla zasięgów i kasy. I tu pewna opowieść o cudownym nauczycielu geografii, życia (to na kolejny wpis może).
Otóż ten nauczyciel zrobił dla swojej klasy puzle i rozrzucił je po ziemi. Poprosił aby złożyły z nich kule ziemską. Ale nie szło im najlepiej bo nauczyciel zadbał o mnóstwo szczegółów. Gdy do grupy zaczęło wkradać się ZNIECHĘCENIE jadna z dziewczynek zaczęła odwracać puzle. Kreski na drugiej stronie były wyraźniejsze i dawały się dużo łatwiej ułożyć. Powstał KONTUR CIAŁA CZŁOWIEKA. To chyba najważniejsza dla mnie historia i za jej sprawą na pytanie o naprawę świata zawsze odpowiadam tak samo… 

1. Zacznij od CIAŁA… SWOJEGO! Prometeusz zrobił zaczyn a teraz ulepmy się i wypalmy sami . Nie bój się potu, nie bój się łez bólu, nie wstydź się łez wzruszenia, bo każda ich kropla na oczach sprawia, że oglądasz świat przez magiczne okulary, ale przede wszystkim odrywa Cię od ekranu TV, telefonu lub komputera!

2. Nabierz w płuca powietrza! TLEN jest niezbędny dla żywego ognia, który chcesz w sobie rozpalić.  Nie wierz tym, którzy zabierając Ci tlen mówią, że to dla Twojego dobra. Oni zwyczajnie boją się światła.

3. Nie ma znaczenia jaki sport czy sztukę wybierzemy. Istotniejsza jest DYSCYPLINA codziennych praktyk tworzenia bez oczekiwań i… terminowego celu. Chciejmy zrobić dobrze to co robimy każdego dnia.

4. Tak zbudujesz nawyk przyglądania się sobie niezależnie czy coś się udaje czy nie. Za nim wędruje ZROZUMIENIE a za jego plecami ODWAGA.

5. Każdy kolejny udany projekt będzie Ci dawał poczucie spełnienia i DUMĘ a nieudany być może wpędzał w poczucie WINY i WSTYDU. Wstawanie z kolan też ma swoją wartość (ponieważ bolą kolana nauczysz się upadać na dupę lub podpierać na rękach, gdy będziesz już dostatecznie SILNY aby zaryzykować upadek na twarz!)

6. Po 1000 spełnień i 3000 upadków kolejny raz wstaniesz a zamiast DUMY poczujesz… nic. Zaczniesz jak Syzyf pchać kamień z wewnętrznej potrzeby i wędrować za nim w dół ze zrozumieniem nieuchronności procesu. Staniesz się NEUTRALNY…

7. Gdy przestaniesz koncencentrować się na przedłużaniu życia bo będziesz je coraz dokładniej wypełniał codziennością, przestaniesz się BAĆ… NAWET ŚMIERCI.

8. Gdy pogodzisz się z jej istnieniem, nie pozwolisz szantażować się utratą życia (ani własnego ani cudzego).

9. Tu zaczyna się WOLNOŚĆ od strachu i do… własnych wyborów.

Ciągle mamy szansę , mimo że jak pisał Kazimierz Przerwa -Tetmajer :

Dawniej się trzeba było zużyć, przeżyć,
By przestać kochać, podziwiać i wierzyć;
Dziś — pierwsze nasze myśli są zwątpieniem,
Nudą, szyderstwem, wstrętem i przeczeniem.
Dzieci krytyki, wiedzy i rozwagi,
Cudzych doświadczeń mając pełną głowę,
Choćby nam dano skrzydła Ikarowe,
Nie mielibyśmy do lotu odwagi.
My nie tracimy nic, bośmy od razu
Nic nie przynieśli …

Możemy zabezpieczać się kolejnymi nakazami, możemy spuszczać głowę przed kolejnymi zakazami, możemy udawać, że bronimy innych (siedząc w domu przed ekranem TV), możemy ciągle żyć w strachu albo… sięgnąć po skrzydła ze świadomością, że można spaść i może nas dopaść tym razem ptasia grypa, ale przynajmniej widok będzie fajniejszy i świadomość, że to my podjęliśmy decyzję.

 I drobiazg… tam u góry możesz być pewien jednego; nawet gdy będzie nas coraz więcej nie spotkamy żadnego polityka! 😉

P.S
Dla tych , którzy nie mieli okazji przeczytać… skróty 😉
Prometeusz był jednym z tytanów. Ulepił z gliny zmieszanej z łzami figurkę i dał jej duszę z ognia niebiańskiego. Do tego momentu bogowie nie ingerowali w jego fanaberie. Jednak problem zaczął się gdy słabym, nagim i bezbronnym (celowo nie użyłem tutaj ludziom) Prometeusz podarował ogień ukradziony z Olimpu i zaczął uczyć ich jak się nim posługiwać oraz sztuki i rzemiosła. Bogowie jadnak mieli swój pomysł na ich bardziej zrównoważony rozwój i wysłali na ziemie wcześniej stworząną piękną Pandorę z małą zamkniętą puszką. Prometeusz czuł podstęp jednak jego brat Epimeteusz nie tylko przyjął Pandorę, ale otworzył również puszkę, która skrywała wszystkie troski, smutki i choroby. Bogowie zarządali również ofiar i tu po raz kolejny właczył się Prometeusz starając się pomóc ludziom oszukał bogów, którzy sami wybrali kości i tłuszcz jako ofiary, mięso zostawiając ludziom. Złość bogów była tak wielka, że przykluli Prometeusza do skał Kaukazu, gdzie codziennie zgłodniały orzeł miał wyjadać mu wątrobę, która stale odrastała.

Syzyf był ulubieńcem bogów (nie wiadomo czy dlatego, że był tak świetnym władcą Koryntu czy doskonałym kompanem w zabawie)… Dlatego był ich częstym gościem na Olimpie, gdzie raczył się boskim nektarem – Ambrozją. To za jej sprawą, mimo upływu lat cieszył się siłą i sprawnością. Jednak kiedyś zdradził sekret powierzony mu przez Zeusa, a ten ze złości wysłał do niego bożka śmierci Tanatosa. Syzyf spodziewając się tej wizyty zakuł biedaka w kajdany i zamknął w głębokim lochu. Od tej pory ludzie przestali umierać a Hades zaczął świecić pustkami. Bezrobotny Pluton poszed na skargę do Zeusa a ten wysłał Aresa aby uwolnił biedaka. Pierwszą ofiarą Tanatosa po odzyskaniu wolności był Syzyf. Jednak przed śmiercią udało mu się poprosić źone aby nie chowała jego zwłok tym samym nie został przyjęty do „państwa cieni”. Błąkał się pomiędzy światami i tak głośno narzekał na swój los, że zlitował się nad nim (nad sobą?) Pluton i pozwolił mu wrócić na ziemię aby ukarać żonę. Tak też się stało, ale obiecana chwila się przedłużała. Syzyf postanowił się nie przypominać i prawie mu się udało. Sprawna buchalteria Hadesu jednak zauważyła brak jednej duszy . Ponownie wysłano Tanatosa, a ten tym razem fortelem ściągnął uciekiniera, który został skazany na wtaczanie ciężkiego kamienia na wysoką i stromą górę. Bogowie przyżekli, że odzyska życie gdy mu się to uda. Potrafię wyobrazić sobie co czuł gdy kamień prawie na szczycie wyślizgnął się z jego rąk. I tak zaczęła się jego nieskończoność.

Wall-e to mały robocik sprzątający który jako jedyny na zniszczonym przez ludzi (tych stworzonych i bronionych przez Prometeusza, niczego nie nauczonych życiem i karą Syzyfa) świecie wykonywał nudną, mało kreatywną, małoro zwojową ale niezbędną pracę.

Może Ci się spodobać
PAPIERÓWKI
KOSZMAR ŻELAZNEGO
O NOSZENIU WĘGLA I RĄBANIU PODKŁADÓW…
KCYNIA
Kolarskie wirusy.

Komentarzy (4)

  1. Adrian

    maj 20, 2020 at 05:12

    Dobre…
    Przekraczanie progów bólu jest fajne (życiowych i fizycznych).
    Po przekroczeniu każdego kolejnego progu bólu widać, że każdy próg to tak naprawdę milimetrowe wzniesienie, tylko mała wypukłość.
    Ostatni próg to śmierć, która, wbrew pozorom nie jest łatwa do osiągnięcia i samemu (w pojedynkę) osiągnąć jej nie wolno, trzeba poczekać.
    A kiedy się już ją osiągnie, zapewne, zacznie się dopiero dziać ciekawa akcja… 🙂
    Tylko brak woli może nas ograniczać przed sprawnym poznawaniem, dobrej woli.
    Nie dom i praca są najważniejsze, tylko droga z domu do pracy jest ważna.
    Żyjemy dzięki ludziom, między ludźmi i dla ludzi, nie inaczej. Życzę dobrej woli.
    AA

  2. Adrian

    maj 24, 2020 at 11:28

    Jak zacząć żyć?
    Kiedy osiągasz „wszystko” co zaplanowałeś: auto, pieniądze, rodzina, itp.
    To życzę Tobie, żebyś doszedł do tego pytania w jak najmłodszym wieku!
    Możesz i zadajesz sobie pytanie: czy to już wszystko, bo to takie nudne jest?

    Jak zacząć? Po prostu go zaproś.
    Wiara to dopiero początek, przejdź na „być”.
    W nic nie musisz tylko wierzyć. Uwierz tylko na początku, później możesz żądać/prosić dowodów na wszystko. Czysta praktyka.

    Wiara to dopiero początek, przejdź na „być”.
    A jak już wszystko zobaczysz, będziesz wiedział/widział, to wrócisz.
    Wrócisz by docenić i podziękować.
    By docenić i podziękować wszystkim tarczom, które Cię chroniły: żona, dzieci, bracia/wszyscy.

    Nic już nie będzie takie samo, bo i po co tkwić w błędzie.
    Reklamowanym błędzie.

    Zobaczysz kolory, piękno, choroby, strach.
    Te dwa ostatnie już Cię nie dotyczą, mimo że czasem sobie na nie pozwolisz.

    Zobaczysz dlaczego rodzina.
    Dlaczego 4. dzieci – bo każde korygowało inną sytuację.
    Dlaczego strata 5. dziecka – by upewnić w pewności.

    Zobaczysz, że tylko to co żywe ma wartość: rośliny, zwierzęta, ludzie.
    Wszytko co cenne, piękne, wartościowe – wszystko to jest za darmo.
    Nic co wartościowe nie kupisz za pieniądze. Tylko to co żywe jest wartościowe.

    Ludzie boją się szczęścia, spokoju.
    Nie bój się szczęścia, spokoju. Nie wybieraj pośpiechu, strachu, świeci-majątek rzeczy.

    Nadmierne zarabianie pieniędzy to choroba. Choroba często przypłacona życiem, jeszcze częściej przypłacona szczęściem.

    Największą świątynią są twoje stopy stojące na ziemi.
    Piramidy, kościoły, pomniki, królowie, ludy, cywilizacje – upadają, przemijają.

    A kiedy twoje szybko jadące auto zawiśnie na drzewie, to wiedz, że ten którego wyprzedałeś, ten który zdenerwował Cię powolną jazdą, to on wyciągnie Cię z auta, pomoże, uratuje. Tak, ten powolny drań.

    Dlaczego na chodniku chowasz przede mną wzrok i omijasz? Dlaczego wsiadając do auta stajesz się inny – mocny, twardy, szybki? Zamknięty w aucie: ograniczone widzenie, ograniczony słuch, ograniczony węch, ograniczone czucie – to nie jest moc, tylko upośledzenie samego siebie! Powinieneś mieć poczucie swojego upośledzenia i doceniać tych prawdziwych: pieszych, rowerzystów, zwierząt.

    A kiedy wyrzucasz śmieci do przepełnionego śmietnika, to wiedz, że on jest pełen. I że te śmieci wyfruną z niego. I kiedy będziesz klął, że ludzie śmiecą, to wiedz, że one wyfrunęły z przepełnionego śmietnika w którym jeszcze je upychałeś. Można było śmieci zmagazynować w swoim mieszkaniu, poczekać aż wywiozą kosze. Ale kiedy dbamy tylko o swoje, dbamy o to, za co zapłaciliśmy, nie doceniamy części wspólnej- najważniejszej, zataczamy koło i atakujemy samego siebie.

    Naucz się patrzeć. Otwórz oczy. Dobra wola.
    AA

  3. Savina Lyell Dallon

    lipiec 31, 2020 at 22:00

    Su blog es un éxito, muy completo. Ahhh cuando la pasión está ahí, todo es 🙂 Savina Lyell Dallon

  4. Tracy Saunders Andryc

    sierpień 10, 2020 at 16:14

    Superbe blog, qui transpire la passion à l’état pur … Tracy Saunders Andryc

Leave a Reply to Tracy Saunders Andryc

Informujemy, że strona korzysta z plików cookies - zapoznaj się z - polityką prywatności

© Copyright Bogumił_Głuszkowski | Wykonanie- SEMTIM.PL